„Tom II - Mentalność wojownika”
by Grimgroth(BD)

“Stylem i pięknem gry nie zadowolisz każdego... ale każdego możesz pokonać”

WSTĘP



Ta, już druga część, poświęcona jest samodoskonaleniu i podejściu do całej sprawy gry wojem, duelowania oraz istnienia w świadku tak małym a zarazem tak niebezpiecznym jakim jest BN. Skoro czytasz tę część to na pewno zrozumiałeś jak jeszcze dużo musisz się nauczyć, jak wielu jeszcze rzeczy nie rozumiesz i jak dziwne potrafią być walki, które rozegrałeś i rozegrasz. Tom I był wstępem, czymś co miało zainteresować i sprawić, że niektórzy spojrzą na wojownika jak na ciekawą profesję i uczestnika równie ciekawych dueli. Nie każdemu oczywiście przypadnie do gustu walka wojownikiem – czasem jest nużąca a czasem nieprzewidywalna. Największym problemem jest lag, którego prawie nie da się okiełznać nie wspominając o zrozumieniu. Sam dziś dochodzę do wniosku, że może jest to niemożliwe. Oczywiście wiele rzeczy da się przewidzieć i wytrenować lecz im dłużej gram to dochodzę do przekonania, że ta gra i lagi niejeden raz mnie jeszcze zaskoczą. Jednak oczywiście są osoby, które chcą nadal brnąć w te bagno jakim jest gra wojem. No cóż... życzę powodzenia i... miłej lektury, bo ja od razu mówię – gra wojem jest piękna!

JAK WAŻNY JEST TRENING?



Postaramy się wspólnie odpowiedzieć na to pytanie i spróbujemy wyciągnąć odpowiednie wnioski. Ja osobiście wyróżniam trzy rodzaje treningu: standardowy, niestandardowy i „własny”. Omówimy wszystkie te rodzaje oraz dojdziemy do wniosku co z tym wszystkim zrobić.

Na pewno już po wielu godzinach zrozumieliście, jak ważna jest szybkość i celne trafianie. Większość osób bardzo się irytuje gdy np. przeciwnika woj przebiega nam koło nosa a my spudłowaliśmy albo cos nam po prostu nie wyszło w akcji. Uważa się, że to oznacza, że ktoś ma „zeza” i musi nad tym popracować. To też prawda lecz jest też inna strona. Gram wojem sporo czasu i po prostu z czasem i doświadczeniem zrozumiałem, że choćby nie wiem ile się trenowało to i tak pudła się zdarzają. Nawet skupieni i na maksymalnych obrotach będą nam się zdarzać głupie chybienia i zaprzepaszczone sytuacje. Oczywiście dzięki odpowiedniemu treningowi można zwiększyć celność i wyuczyć się pewnych zachowań podczas takich niefortunnych konfrontacji z przeciwnikiem i w ten sposób zmniejszyć ilość „zmarnowanych okazji” lecz NIGDY nie wyeliminujemy ich całkowicie. Ja osobiście mam oddzielnie zaprojektowany trening aby wyćwiczyć sobie celność i pewne odruchy. Oczywiście czasem pomocny będzie nam kolega, który służyć będzie jako żywy cel.

- Jeśli chodzi o trenowanie samej celności to oczywiście niezbędna jest gra, gra i jeszcze raz gra w każdej postaci. Osobiście dołożyłem do tego małe ćwiczenia polegające na tym, że ja stoję w miejscu a kolega biega naokoło mnie starając się jak najwięcej zakręcać i mnie zmylić, a ja gdy tylko kolega wejdzie w pole rażenia miecza staram się go trafić – wyprzedzić jego ruchy. Sami zobaczycie, że trafienie w ruchomy cel nawet gdy się jest doskonale skupionym nie jest takie łatwe. Pamiętajmy! Przeciwnik to nie komputer posługujący się schematami. Przeciwnik to człowiek, który się uczy, ciągle coś zmienia i poprawia. Człowiek jest niebezpieczną maszyną.

- Oczywiście gdy mówimy o treningu standardowym mamy na myśli rozegranie po prostu ogromnej liczby dueli i walk sparingowych pod okiem naszego mistrza. Ważne aby ciągle starać się coś poprawiać i cały czas myśleć – wyciągać wnioski. Dlaczego akurat teraz dostałem? Czy może popełniłem jakiś błąd i dałem się nabrać? Gdzie tak naprawdę może być teraz przeciwnik?

- Trening niestandardowy? Myślę, że ważne są wszystkie niestandardowe pomysły jakie przyjdą nam do głowy. Ja często w celu poprawienia refleksu i oderwania się na jakiś czas od rutyny zamieniam ssoh’a na jakikolwiek strange sword ale nie dający premii do szybkości ataku. Staram się tak grać walki sparingowe. Zauważyłem jednak, że największy progres nastąpił u mnie gdy starałem się „zżyć” z takim mieczem. W tym celu nawet codziennie poświęcałem godzinkę na expowanie z takim mieczem po prostu udając, że potwory w grze to horda przeciwników – próbowałem ich nabijać na miecz lagując przy okazji i ogólnie zachowywać się jakby podczas prawdziwego duela. Celem jest totalne przyzwyczajenie się do wolnego miecza, ponieważ taka broń nie wybacza błędów a uniknięcie ich jest bardzo trudne. Zdarzy nam się, iż przeciwnik nam po prostu wybiegnie spod miecza albo na czas nawet nie zdążymy w niego machnąć. Uczy to wykorzystywania każdej możliwej sytuacji a zatem wymusza także trening ważnej umiejętności – stwarzania jak największej liczby pułapek i okazji do zadania ciosu. Po pewnym czasie dojdziecie do tego, że będziecie sobie radzić i w stanie nawiązać równorzędną walkę w przeciwnikiem. Walcząc także taką bronią na pewno zauważycie, że walenie na oślep miliona razy stanie się waszą wadą. Taka broń uderza na tyle wolno, że gdy będziecie chcieli już zwrócić swój miecz w inną stronę albo zależy wam na tym aby w tym właśnie momencie miecz opadał aby przeciwnik się idealnie nadział, taka wolna broń będzie dopiero powracać z wymachu który zrobiliście sekundę wcześniej. Nauczycie się cenić ciosy i nie machać jak cepem na wszystkie strony. Grą wyrafinowaną jest uderzać tylko wtedy gdy potrzeba, z wyczuciem i spokojem, jeden cios to jedna rana (oczywiście to nieosiągalna raczej doskonałość ale starać się trzeba). Poza tym mała liczba ciosów nie zdradza przeciwnikowi waszych planów tak bardzo. Często się zdarzą, że przeciwnik nagle staje w miejscu gdy wy się ruszacie i wali obracając się przy tym, często jest tak, że właśnie przechodzicie (u niego) obok a on chcąc was trafić i poprawiając pudła „ciągnie” za wami serie tysięcy ciosów. Wtedy już wiecie co jest grane. Z drugiej strony gdyby sytuacja była odwrotna zimna postawa, dwa lub trzy celne ciosy i zanim przeciwnik zauważyłby co jest grane mógłby już odnieść poważne rany. Po pewnym czasie takiej adaptacji z nową bronią powróćcie do ssoh’a – jestem pewien, że będziecie zdumieni różnicą. Ja się wtedy zawsze czuję jakby mi zdjęto ołowiane ciężarki z nóg. Czuję się szybszy, sprawniejszy a mój miecz jest szybszy od mojej woli.

- Mój własny trening z najdrobniejszymi szczegółami opiszę w III Tomie poradnika.

ZNACZENIE FASTNICKÓW



Na pewno każdy z was wie co to jest fastnick i jak szerokie ma zastosowanie. Gra na fastach jest wygodna ale tylko wtedy gdy służy czysto treningowi. Walczenie dueli na faście, zabieranie uszu i upokarzanie się, ponieważ czujemy się bezkarni – upadek honoru. Jednak my możemy wyciągnąć kilka profitów grając z fastami. Otóż wbrew pozorom gra z fastami, czy to duele czy fd to jeden z najlepszych treningów i sprawdzianów umiejętności (pod warunkiem, że fast to nie jakiś pozbawiony honoru PK). Nie wiemy z kim gramy, nie wiemy co umie, nie potrafimy powiązać nicka z człowiekiem konkretnym na temat którego gry mamy pewne wiadomości – gramy w ciemno. I to jest właśnie najlepsze. To jest doskonały sprawdzian jak potrafimy rozpracować przeciwnika, podczas gry odszukać jego słabe punkty i wyprowadzić skuteczne ataki. Gra z „szybkimi” ma także inne dobre strony. Jest to pewien etap, na którym młody adept sztuki wojennej musi zacząć się hartować. Duele to nie zawsze koleżeńskie spotkanie gdzie każdy każdego lubi, nie zagra chamsko i zaraz przeprosi za zrobione „plecki”. Fast najczęściej gra z wami bo ma jakiś powód. Pozbawić was uszka, upokorzyć i jeszcze miliony innych, dlatego często posuwa się do zagrań poniżeń pasa ponieważ on niczym nie ryzykuje. To niesamowicie istotne aby uczyć się grać z takimi przeciwnikami, panować nad nerwami i nie dać się wyprowadzić z równowagi dlatego moja rada brzmi następująco: nigdy nie odmawiaj fastowi! Jeśli chce Cię PK-nąć to po prostu wyjdź z gry! Jeśli nie chce – to walcz o jego ucho i broń swojego!

POTRZEBA GRY Z NIEPROFESJONALNYMI WOJOWNIKAMI



Ważne jest aby czasem spuścić z tonu i zagrać np. z kolegą, który na co dzień gra magiem i nagle powiedzmy naszła go chęć zagrania wojem. Wbrew wszelkim pozorom może to także być dla nas wartościowy trening. Od razu można się przekonać nie będąc geniuszem, że kolega pewnie będzie gryzł glebę ale także szybo się przekonamy, że taka osoba czasem robi tak dziwne i nieprzewidywalne zagrania (których normalny woj nigdy by się nie dopuścił), że one nawet przynoszą czasem mniejszy lub większy skutek. Takie osoby nie myślą schematycznie i często nawet tego nie chcąc wykazują się pomysłowością i kreatywnością niespotykaną u normalnych wojów. To bardzo dobrze. Ja osobiście czasem nawet staram się podpatrzeć niektóre rzeczy a poza tym to zawsze nowe wyzwanie bronić się przed technikami, których się nie stosuje. Uważam, że taka gra wbrew pozorom może być rozwojowa i nie powinniśmy przepuścić okazji do nauki „czegoś innego” i nie schematycznego. Poza tym gra z kumplem, który nie umie grać wojem to fajna zabawa!



]Poważny człowiek, a raczej gracz który chce nazywać się wojownikiem w Diablo1 powinien mieć doskonale opanowane trzy rzeczy, w gruncie z których składa się cała gra wojem:

1. Obrona
2. Atak
3. Kontratak.

I w takiej też kolejności są najważniejsze. Trening, który ma umocnić w nas wszystkie te trzy cechy powinien być bardzo wszechstronny i zróżnicowany, tak jak bardzo zróżnicowane są te pojęcia i jak bardzo zróżnicowani są przeciwnicy. Ja od początku gry w Diablo1 trenowałem bardzo dużo zwłaszcza z dwoma wojownikami: Bulą(BD) i Skunkiem(BD) od ich xyw z czasem nazwałem dwa rodzaje moich walk sparingowych: „bulowa” i „skunkowa”. Otóż Bula jest wojownikiem, który pamięta dość odległe czasy BN’u i uczył się grac w trochę innych czasach. Bula gra bardzo spokojnie i potrafi się doskonale bronić. Dlatego też zawsze swój trening z Bulą nastawiałem na atak – Bula jest typem wojownika, który się broni i od razu kontratakuje więc ja zawsze pociłem się ile się dało poświęcając całą swoją energię na obmyślanie sposobu atakowanie i wciągania w pułapkę takiego oldchoola. Oczywiście, rzecz była bardzo trudna ale tak się właśnie trenuje atak. Z kolei Skunek jest przeciwnością Buli. Ciągle atakuje przeciwnika, jest w nieustającym ruchu a każde posunięcie jest przemyślane. Teraz to ja czuję się jak zwierzyna. Tu doskonale trenuje się sposoby obrony na różnorodne ataki i kontratak. Należy być bardzo czujnym bo Twój błąd to właśnie to, na czym swą strategię opiera przeciwnik. Wraz ze wzrostem tępa rozgrywki i rosnącego laga nie popełnianie błędów staje się niemożliwe i dlatego albo będziemy biernymi marionetkami do bicia albo odpowiemy agresją na agresję – inaczej po nas. Bardzo dużo czasu spędziłem na treningu z tymi dwoma wojownikami i uważam, że był to najlepszy wybór gdyż właśnie tak powinno się trenować wszechstronność. Młodym wojownikom polecam jak najszybsze skombinowanie sobie teamu do treningu w tak zaplanowanym toku.

CZYTANIE GRY



W pewnym momencie zrozumiecie, że intuicja już nie wystarcza, że nie wszystko da się wyczuć i opanować zmysłami i potrzeba nauczyć się wyciągania wniosków z gry. Osobiście nazywam to wdzięcznym mianem „Czytania gry”. Nie da się w jednej pigułce podać skondensowanej wiedzy i instrukcji na temat jak to zrobić. Sposobów jest wiele i na pewno jeszcze więcej wy wymyślicie ale ważne jest aby z czasem starać się zrozumieć grę. Nie chodzi o zrozumienie laga czy jeszcze jakichś innych bzdur o których mówi masa ludzi tak naprawdę nie wiedzących o co chodzi. Chodzi o zbudowanie sobie ogólnego świata gry, w którym obowiązują pewne prawa, gdzie niektóre rzeczy po prostu są (np. lag) ale niektóre da się wydedukować czy nawet przewidzieć. Takim sposobem już na uzyskanie dobrej podpowiedzi z gry jest opisany powyżej przypadek gdy przeciwnik kreci się i wali w miejscu co daje nam do zrozumienia, że jesteśmy gdzieś koło niego. Często sam kierunek, w którym macha mieczem może nam wiele powiedzieć. Może tam macha, ponieważ tam właśnie u niego jesteśmy? Takim podstawowym prawem świata Diablo1 jest, że gra(lag) nie może obrócić Twojej postaci. Gdy Ty będziesz uderzał mieczem na zachód to nie możesz uderzać u przeciwnika na monitorze na południe. Gra nie może Cię obrócić. Może tylko „przesuwać figurkę wojownika” po planszy. Dlatego gdy w jakimś szczególnym momencie przeciwnik macha nieustannie mieczem na wschód to najprawdopodobniej masz go gdzieś po lewej a on ma Cię po prawej. Takim drugim prawem Diablo1 jest, że bardzo mało prawdopodobne jest aby przeciwnik (jakkolwiek nie wyglądałaby gra) nie jest w stanie Cię zranić gdy stoicie dokładnie po przeciwnych stronach kolumny. Czyli Ty np. stoisz pod kolumną a przeciwnik nad. Przyznaję, zdarzają się sytuację gdy się tak dzieje ALE są to naprawdę sytuacje ekstremalne. Miałem tak może 4-5 razy na rok, że przeciwnik jakimś cudem mnie tak drapnie. Jak powiedziałem, istnieje pewne bardzo znikome prawdopodobieństwo, iż tak się zdarzy ale ja przyjmuję te zasadę za pewniaka. Dlaczego? Jak już mówiłem, ważne jest aby opisać grę albo starać się to zrobić, za pomocą prostych i jak najmniej skomplikowanych praw – tak jak fizycy robią to z otaczającym nas światem czasem „zaniedbując pewne rzeczy”. Takie zaniedbanie na pierwszy rzut oka nie daje 100% pewności w niczym, ale te 95% pewności sprawia, że świat trzyma się kupy. Tak i ja do tego podchodzę. Podstawa aby zaakceptować grę i z czasem zrozumieć niektóre rzeczy.

Przez lata tak mocno zaufałem temu drugiemu prawu Diablo1, iż stworzyłem sposób bezpiecznego poruszania się, którego fundamentem jest właśnie powyższe prawo. Gdy przeciwnik hasa sobie gdzieś po skrajach planszy, zbliżam się zawsze do niego biegając w cieniu kolumn i innych przeszkód. Oczywiście to nie jest sposób na grę, ale jest to jedna z cegiełek do zabezpieczenia tyłów i nie tracenia na głupich szarżach życia. Ja to nazywam „Krzyżami” bo kolumny są rozstawione w kształt krzyżyka.

Kolejną metodą na tzw. „czytanie gry” jest fakt, że czasem zauważymy drobny błysk postaci. Chodzi o to, że nagle przez ułamek sekundy postać przeciwnika „pojawi się” w innym miejscu a potem dalej będziemy ją widzieli w miejscu gdzie stoi. Taki przebłysk pokazuje nam gdzie tak naprawdę postać stoi. Naprawdę znajduje się w miejscu, w którym się przez chwilkę pojawiła a nie tam gdzie sobie biega. Daję to czasem wielką przewagę bo jest to swego rodzaju prezent od gry. Nagle podsuwa nam wskazówkę gdzie mimo laga (co jest właśnie największym utrudnieniem) znajduje się postać – czy jest to blisko nas, czy biegnie w naszą stronę? Nie trzeba chyba mówić jak ważne to jest w celu oceny sytuacji rozstawienia nas na planszy i oceny zagrożenia.

PROBLEMY Z ODCHODZENIEMI



Teraz przyjrzymy się kwestii, która spędza sen z powiek każdemu wojownikowi. Problemy z odchodzeniem były, są i zawsze będą. Ten system nie jest idealny ale lepszego póki co nie wymyślono. Wiadomo, że nawet Ci którzy starają się wcisnąć „r” na znak rozejścia narażają się na niebezpieczeństwo puszczając choćby myszkę aby wstukać magiczną literkę bo wtedy przestając uderzać mieczem możemy oberwać. Oczywiście pozostają opcje o których się sporo słyszało (wciskanie nosem czy jakoś po cyrkowemu innym paluszkiem tej samej ręki itd.). Może są i skuteczne ale nie przesadzajmy. Nie mam zamiaru tu wpisać magicznego sposobu na odchodzenie, który da nam 100%-ową pewność na przeżycie ale chcę opisać kilka swoich przeżyć. Ja od zawsze stosuję metodę jednego kroczka. Zawsze gdy jest jakieś dziwne zwarcie robię tylko jeden kroczek (w najgorszym wypadku wyrwę jedno uderzenie) ale nie stracę całego HP wybiegając spod miecza wojownika walącego we mnie. Sposób oczywiście daleki od ideału... Problem polega na tym, że w odchodzeniu każdy każdego próbuje oszukać, nikt nikomu i tak nie wierz zatem i tak ktoś czasem dostanie, powstaje kłótnia itd. Wszystko powinno zależeć od osób, które grają. Ideałem by było gdyby każdy był honorowy, nie śmiał nigdy w życiu zrobić jakiegoś wałka albo samemu nie dać się wpuścić w maliny. W doskonałym stylu jest granie honorowo do końca i nawet gdy nas przeciwnik czasem nieprzepisowo walnie rzucają uniwersalną wymówkę na wszystko - „lag!”, nie dać się ponieść emocjom i dalej nie sięgać do tak niecnego procederu jakim są plecy nawet gdy przeciwnik tego nie widzi na własne oczy. Ja chodzącym ideałem nie jestem przyznaję to. Sięgało się czasem do naprawdę parszywych zagrań gdy i przeciwnik był parszywcem. Do ideału jednak należy dążyć i ceniłbym wielce wojownika potrafiącego do końca grać honorowo. Ja zawsze wyznawałem raczej zasadę „póki Ty grasz fair to i ja gram fair, Ty przegniesz to i ja zacznę przeginać”. Zasada nie jest idealnym wzorcem moralnym ale ideały trzeba przenieść niestety na bardzo nie idealny battle.net i jeszcze jakoś zastosować je w praktyce. Chciałem jednak stanąć w obronie także tej drugiej strony. Pamiętajmy, że tak jak my widzimy graczy na bn (ze wszystkimi ich wadami i zaletami) to inni widza nas tak samo. Nie można powiedzieć, że inni zawsze kantują a my nigdy i z doświadczenia po prostu wiem, że nie zawsze „plecki” były umyślne. Nie zawsze ludzie chcą nas za wszelką cenę skroić. Wiele nieporozumień naprawdę nie zależy od nas i czasem wynika z laga i naszego przestawienia na planszy. Choćby dość częste sytuacje gdy my walimy na rozejście a przeciwnik odchodzi ale w naszą stronę, o dziwo nie z zamiarem ataku ale widzimy, że nas obchodzi i sobie idzie po prostu w jakąś stronę przechodząc obok nas (nie świadom, że u nas jesteśmy koło niego) i wejdzie nam na miecz zachodząc nas dookoła. Są to plecy po prostu przez przypadek bo mu się wydaję, że gdy odchodzi i spada mu HP to muszą być plecy - i takie rzeczy zdarzają się, że nawet nie zdarzymy uchylić miecza bo wykonał tak nieprzewidywalny manewr. Są też podobne sytuację, ale w których mamy wpływ i czas na to aby uchylić miecz. To już zależy do gracza czy postąpi bardzo chwalebnie i pomimo nadarzającej się okazji nie wyprowadzi ciosu czy postąpi tak, że co by się nie działo właduje mu miecz w plecy bo się nadarzyła pierwsza lepsza sytuacja do ciosu. Myślę, że najlepszym sposobem byłoby nie zadanie tego ciosu ale i równoczesne zwrócenie uwagi, że przeszedł obok Ciebie i żeby uważał. Oczywiście, nie zawsze walczymy z przeciwnikami, który równie honorowo by postąpiło z nami gdyby zdarzyła się taka sytuacja... Każdy powinien sobie odpowiedzieć na pytanie jak ma zamiar postępować, czy potrafi być w takim postanowieniu konsekwentnym lecz pamiętajmy o jednym – nie przyklejajmy od razu do wszystkich graczy etykiety oszustów i lamerów – nie na wszystko ma się zawsze 100%-owy wpływ. Najczęściej gdy ktoś na „pełen bak” i go nieuczciwie zranię nalegam by dopił do pełnego baku i kontynuujemy rozgrywkę. Problem jest gdy ktoś już ma tam ilość obrażeń i się jeszcze dołożył jeden nasz przykry cios. Od razu widać czy się zadało podwójne obrażenia i umawiam się, że np. ma swoje hp + odpowiednia ilość zadanych teraz obrażeń. Nie wnikajmy głęboko – takie sytuację są mimo wszystko sporadyczne. Dość przydatną radą jest aby gdy się już szarżuje na przeciwnika (a nagle zmieniliśmy zdanie) NIE zawracać w jego pobliżu i biec w inna stronę. Niestety zdarza się tak, że dzięki lagowi jest on o wiele bliżej niż nam się wydaję i pięknie staramy się mu wybiec spod miecza co się dla nas kończy tragicznie. Lepiej się zatrzymać, ocenić sytuację i wtedy wycofać się z niebezpiecznej sytuacji. Oczywiście bieganie, zakręcanie i zawracanie są wskazane w grze ale nie jeśli jesteśmy bardzo blisko przeciwnika. Nalegałbym aby szczególnie się to wyczulić i jak najszybciej oduczyć się tego nawyku jeśli ktoś zauważył, że popełnia tak głupi błąd.


CIERPLIWOŚĆ I STALOWA WOLA!



Są to dwie rzeczy, które są niezbędne w życiu tak samo jak i w diablo. Niezbędne są także w treningach. Jeśli myślicie, że po treningu 3 tygodniowym będziecie w stanie wyjść i wszystkich rozłożyć 3:0 to się mylicie. Najprawdopodobniej dochodzenie do przyzwoitego poziomu zajmie wam całe miesiące nie mówiąc już o mistrzostwie (lata). Najważniejsze wg mnie są trzy okresy w karierze wojownika:

1 – Początek – gdy nie rozumiemy kompletnie laga i z czasem nachodzą nas wątpliwości czy to z czasem da się zrozumieć i jakoś zastosować w praktyce. Jest to możliwe. Spójrzcie na swoich mistrzów. Oni kiedyś też nic nie umieli a teraz na własne oczy widzicie na ich przykładzie, że można się tego nauczyć. Ważne aby już na tym etapie nie zniechęcić się.

2 – Pierwsze porażki – największy ból. Gdy nagle czujemy, jak jeszcze marni jesteśmy, że i nadal 80% BN’u łoi nam tyłki. Pamiętajcie jednak, że Ci ludzie zapewne grają o wiele dłużej niż wy i znają się na rzeczy.

3 – „Zadowalający poziom” – najtrudniejszy wg mnie etap w życiu wojownika. Gdy potrafimy rozwalić sporo przeciwników, jesteśmy w jakimś niezłym klanie i zaczyna się obiboctwo. Ze Skunkiem w naszym przypadku oglądając młodych adeptów sztuki BD nazywaliśmy to „syndromem BD”. Młody gracz zdobywając pewne nieprzeciętne już umiejętności, zachłyśnięty zwycięstwami i nominacjom na członka świetnego klanu po prostu osiada na laurach. Zaczyna przesiadywać na bn trwoniąc czas na rozmowy zamiast na treningi i kozakując na kanale jaki to on świetny jest. Niestety dyspozycyjność dopóki nie wejdzie w krew ta gra (myślę, że gdzieś około 2 lat ciężkiego zasuwania) ma tendencje do szybkiego spadku. Ona jeszcze nie jest tak solidnie ugruntowana. Potem po miesiącu okazuję się, że ruszamy się jak wóz z węglem, nic nam nie wychodzi a dawne sukcesy już nikogo nie obchodzą – zostajemy w beznadziejności. Ważną cechą jest aby jeśli już się wpadło w taki dołek zadać sobie trud wyjścia z niego. Dla większości jest to ostatnie spotkanie z arenami bo już nie potrafią wyjść z dołka i żyją tylko wspomnieniami.

Przede wszystkim nie należy się poddawać. Ciągle skłaniać się do rozwoju i do bardzo systematycznych treningów.

Drugą rzeczą, do której niezbędna jest cierpliwość i stalowa wola to sama walka – duele. Mistrzostwem jest nie dać się ponieść emocjom, gniewowi i czasem nienawiści do jakiegoś wojownika. Należy zachowywać zawsze zimną krew i nie dać się sprowokować do jakiegoś głupiego zagrania albo nieprzemyślanej decyzji bo wielu wojowników właśnie w ten sposób żeruje na błędach wrogów. Cierpliwość i wytrwałość jest niezbędna przy żmudnej walce z lagiem i wprowadzaniu w życie różnorodnych technik.


STYL, TECHNIKA, ZWYCIĘSTWO?



Co to jest styl oraz technika? Myślę, że definicje takich pojęć posługując się zdrowym rozsądkiem sam jest każdy w stanie ułożyć. Zajmiemy się nimi dokładniej w III Tomie lecz i tu chciałem zwrócić uwagę na te sprawy. Styl to sposób gry jakiegoś zawodnika – jego preferencje i temperament objawiający się w grze. Po latach przemyśleń doszedłem jednak do wniosku, że ten styl zachwalany przez wielu jest bardziej wadą niż zaletą. Otóż ideałem byłoby w ogóle nie mieć stylu. Dlaczego? Styl daje zawsze pewną podpowiedź przeciwnikowi. Z czasem zapamięta nasze preferencje i będzie wiedział co lubimy a czego nie. Na pewno będzie robił wszystko aby nam się nie podobało. Najlepiej gdybyśmy byli chodząca kreatywnością i każdego duela grać całkiem inaczej i nieustannie czymś zaskakiwać, nie okazywać także słabych punktów. Niestety w praktyce tak się nie da i każdy kto gra dłużej wykształcił swój własny styl gry. Jest to nieuniknione ale świetnie byłoby gdybyśmy byli tego świadomi i próbowali zawsze coś innego zaprezentować i wymyślić. Oczywiście fakt, że przeciwnik posiada pewien styl gry możemy wykorzystać. Z czasem znajdziemy słabsze punkty, poznamy preferencje i podstawowe techniki jakimi się posługuję – może to nam dać przewagę.

Problemy pojawiają się także z technikami (sposobami ataków i obrony). Często zdarza się tak, że ktoś stosuje przez całą grę bardzo mały wachlarz technik albo nawet ogranicza się do jednej. Oczywiście należy jak najszybciej zastosować technikę skuteczniejsza i pokonać takiego wroga. Zmierzam jednak w trochę inna stronę, otóż przeciwnicy, którzy stosują daną technikę zauważają, że nie przynosi ona wyśnionych skutków niczego z tym nie robią. Kończy się na tym, że przegrywają 2:0 i maja rozpacz w oczach bo obrywają. Jak widać mały wachlarz technik albo granie na pałę tylko jedną techniką jest wielką wadą. Bardzo dużo wojowników w tej sytuacji nie zmienia niczego, nie wprowadza zmian i konsekwentnie ginie. Bardzo ważne jest aby wszystko dostosowywać do okoliczności. Gdy widzimy, że plan A nie wypalił przechodzimy do planu B, gdy plan B jest nieskuteczny i jeszcze powoduje duże starty sięgamy po plan C itd. Zdolność adaptacji, giętkość w grze, umiejętność wyciągania wniosków i uczenia się to tak naprawdę podstawa gry. Do pewnego momentu technika „zrobię jak największego laga i zobaczę co będzie” może się sprawdza ale nić więcej z tym nie zrobimy i przygotujmy się jeszcze na wiele porażek. Niezbędne jest aby potrafić dostosować się do gry a nie walczyć z nią.



Ważną radą uważam, którą na pamięć powinien znać każdy woj jest prawda, iż „trzecia walka w duelu jest zawsze najtrudniejsza”. Właśnie podczas trzeciej walki należy podwoić skupienie i dać z siebie wszystko. Przeciwnik gdy jest w sytuacji rozpaczliwej, powiedzmy 2:0 zaczyna nam naprawdę utrudniać życie a walka staje się trudna. Zaczyna się bunkrować, stosować czasem chamskie zagrania itd. Czy można się mu dziwić? Może tak choć ja się nie dziwie – to normalne. Co więcej tak zawsze było i zawsze będzie. Na to należy się przygotować i po prostu to zaakceptować. Jedyne co możemy zrobić bo wytężyć umysł, podwoić starania i dążyć do szybkiej wygranej. Pamiętajmy, że woja jest niebezpieczny póki stoi a duela można wygrać nawet gdy jest 2:0 dla przeciwnika. Warto więc walczyć do końca bo każdy woj zna te zasady. Nie dziwmy się więc temu co się będzie działo – zapewne my też nie chcielibyśmy sprzedać skóry tanio. Po prostu bądźmy lepsi.

PRZEWAGA DOŚWIADCZENIA (DUELOWANIA) NAD TRENINGAMI



Łatwo można na battle necie zauważyć dwie postawy reprezentowane przez graczy: nie grają dueli ale na wypadek wojen lub turniejów trenują wewnątrz klanów. Druga to wyznawana przeze mnie: przede wszystkim grać duele. To prawda, że zwolennicy pierwszej zasady grają na pewno z niezłymi wojownikami, doskonalą się na osobności a nikt spoza klanu nie wie jak dużą mocą dysponuje taki zawodnik. Daje to pewną przewagę bo nikt nigdy nie wie na co Cię stać i jak jesteś teraz mocny. Problem jednak polega na tym, że przyzwyczajanie kogoś do atmosfery koleżeńskiej gry gdzie oczywiście daje się wycisk, ale nikt kolegi nie przejedzie po plecach, nie zagra chamsko i co najważniejsze – nikt nie walczy „o wszystko”, jest w gruncie rzeczy złe. Taki trening ni jak się ma do niestety bezlitosnych realiów bn’u a zwłaszcza dueli wojennych (na pewno każdy zna ten ból). Uważam, że jeśli ktoś nie gra po prostu na co dzień z gamą różnorodnych wojowników, walczących różnymi stylami zwłaszcza w warunkach polowych gdzie nic nie jest air, to taka osoba potem niestety łatwo nabiera się na głupie sztuczki. Chodzi o sztuczki czarne i nieprzepisowe ale niestety takie na bn są normalnością. Prawda jest taka, że bardzo mało w warunkach polowych jest czystych gier i świętych zawodników. Należy się od początku hartować i nie uciekać od tego ale uczyć się wszystkiego – jak radzić sobie w każdej sytuacji. Wojownik powinien być zahartowany w bojach a nie w FD-kach. Duele na bn nie są popisem honoru i uprzejmości ale niestety tak czasem jest i trzeba się nauczyć realiów a nie wyidealizowanych warunków. Podejście „alienacyjne” jest uważam wspaniałe gdy ktoś już odchodzi na bok, gra dla zabawy, dla sentymentu i dla doskonalenia ale jeśli ktoś chce być naprawdę mocny musi uczyć się gry w każdych warunkach i po prostu (a nawet najważniejsze z tego wszystkiego) to przyzwyczajać się do stresu, który jest nieodłącznym składnikiem gry o ucho. Stres to 50% duela, drugie 50% to wytrenowanie. Należy bezwzględnie nauczyć się grać z kimś komu jedynie zależy na tym aby Cię pozbawić ucha i panować nad stresem. Go się nie wyeliminuje ale można nauczyć się go tolerować. Takie przygotowanie bardzo zaprocentuje podczas najtrudniejszych dueli jak istnieją – dueli wojennych. Każdy gracz przyzna, że to jest największe wyzwanie i właśnie tam zimna krew i umiejętność panowania nad nerwami się najbardziej przydaje. Poza tym duele wojenne to istne siedlisko nieprzepisowych zagrań bo gra idzie o dużą stawkę. Jeśli ktoś liczy na to, że przeciwnik będzie grał jak z kolegą może się przeliczyć.

Przejdźmy do następnego dość często popełnianego błędu podczas samodoskonalenia. Wiadomo, że do nauki i czynienia postępów niezbędny jest sparing partner. Problem pojawia się wtedy, gdy nie gramy dueli, odcinamy się do bn’u i gramy tylko z tą jedną lub dwoma osobami. Z czasem tacy zawodnicy przyzwyczajają się do siebie, zaczynają siebie poznawać. Niesie to za sobą dwa ogromne zagrożenia. Po pierwsze gramy tylko „pod” tego zawodnika, używamy zazwyczaj tylko skutecznych na niego metod – tym samym przestajemy się uczyć. Skupiamy się na innych rzeczach i już mało nowych rzeczy możemy wprowadzić. Po drugie granie tylko ze ścisłym gronem zamyka nam wyobrażenie o innych graczach, innych stylach i sposobach gry. Z czasem tak naprawdę przestajemy się rozwijać a po prostu zatrzymujemy się w miejscu a przynajmniej nasze postępy są spowolnione. Należy się wystrzegać podczas jakiegokolwiek treningu popadania w skrajności. Przygotowanie musi być wyważone a samo wytrenowanie bardzo wszechstronne. Nie można się zamknąć w wąskiej sferze gry i nie rzucać wzrokiem na bn i na innych graczy.

Ukoronowaniem tych powyższych wniosków jest idealne pogodzenie treningu z duelami. Uważam, że duele powinny być grane regularnie ale trzeba jeszcze pamiętać jeszcze o jednej bardzo ważnej regule: im mniej wiedzą o tym jak i z kim grasz tym lepiej dla Ciebie. Człowiek zawsze najbardziej obawia się nieznanego a zaszczepienie strachu w przeciwnikach to połowa sukcesu. Doskonałym wyjściem z takiej sytuacji jest wielka kreatywność. Czasem dzieje się tak, że gdy przez kilka lat na BN gra się i obcuje z pewnym gronem graczy to oni poznają nas z czasem. Jak gramy, co lubimy w grze a czego nie. Ważne jest aby w miarę możliwości być ciągle kreatywnym i starać się podczas każdej ważnej gry pokazać coś nowego. Tajną broń zawsze trzyma się na specjalne okazje więc grając sparingi z ludźmi z innych klanów grajmy normalnie, starajmy się uśpić ich czujność i nie narzucajmy zbyt wygórowanego poziomu – niech śpią spokojnie. Należy zadać ostateczny cios dopiero podczas ważnych imprez. Uśpiony i czujący się pewnie przeciwnik to mniej zmotywowany przeciwnik do dalszego rozwoju. Ukrywanie rzeczywistej przepaści pomiędzy naszymi poziomami gry aż do naprawdę ważnego starcia to przewaga.

MILCZENIE JEST ZŁOTEMI



Tak jak już pisałem strach pewnego rodzaju w sercach wroga to duża przewaga bo wywołuje stres, który może nieźle utrudnić grę. Można wywołać go brutalną postawą i bezlitośnie wygrywanymi dueali 3:0. Można też siedzieć cicho i nigdy nie odkrywać wszystkich kart do końca. Stare powiedzenie „trzymaj przyjaciół blisko ale wrogów jeszcze bliżej” sprawdza się tu w 100%-tach. Najgorsze jest stracenie uwagi bądź kontroli nad tym jak i co kto ćwiczy. Należy być ogólnie zorientowanym w sytuacji i szeroko rozumianej „formie” wojów na bn ale pamiętajmy aby nas było z kolei jak najtrudniej rozgryźć. To prawda, że czasem gra nie sprowadza się tylko do ciężkiego treningu i umiejętności lagowania. Ważne aby mieć kontrolę i potrafić zadać odpowiedni cios, odpowiedniej osobie w odpowiednim czasie. Przykładem jest wojna. Zakładając, klan X ma zamiar wypowiedzieć wojnę klanowi Z. Co powinien zrobić klan Z? W klanie X jest woj.-kozak, który siedzi na BN i twierdzi, że wszystkich sprząta. Ciekawym posunięciem byłoby zaryzykowanie i skłonienie wojownika klanu Z aby wyzwał tego wojownika na duela z 2-3 dni przed rozpoczęciem wojny. Jeśli wygra i to w doskonałym stylu 3:0 to:

- klan X będzie musiał się dobrze zastanowić na co się porywa skoro tak łatwo skroili woja najlepszego z ich klanu

- ów woj-kozak na pewno będzie bardzo przestraszony nie mówiąc już o upokorzeniu

Niestety są też pewne złe aspekty tego posunięcia. Jeśli w klanie X są łebscy ludzie na pewno szybko wyciągną wnioski. Może zmienią taktykę, a ten woj-kozak będzie miał czas troszkę nad poprawieniem gry bo przez tego jednego duela zobaczył jak lubi grać wojownik klanu Z i co potrafi. W związku z tym taki sam duel wojenny będzie o wiele trudniejszy, napocimy się a zarobione ucho będzie na nic bo przecież identyczne zdobyliśmy 2 dni temu. Świetnym posunięciem byłoby siedzieć spokojnie do dnia wojny i z biegu od razu roztrzaskać na początek wojny tego woja-jeden duel i jedno uszko. Oczywiście jest też jedna zła strona – grając jednego duele nie mamy pojęcia o tym jaką siłą dysponuje przeciwnik. Zagranie „kontrolnego” duela daje nam rozeznanie i pewne pojęcie czy „możemy spać spokojnie” czy „należy się bać”. Wszystko zależy od was ale ważne aby niektóre na pozór nieznaczące rzeczy także czasem głębiej przemyśleć.

SYSTEMATYCZNOŚĆ W GRZE I TRENINGACH



Niestety jest to problem zwłaszcza wśród młodych wojowników. Tak jak pisałem, na początku będzie się wydawało, że gra i to co się w niej dzieje dzięki lagowi to magia, której się nigdy nie da pojąć. Kryzysy będą zawsze i na pewno jeszcze wiele was czeka. Prawda jest taka, że na sam szczyt nie dochodzą najbardziej utalentowani wojownicy – dochodzą najbardziej pracowici. Podczas kolejnych kryzysów, przegranych dueli wraz z upływem czasu będą odpadali kolejni młodzi wojownicy. Po 3 latach odpadnie może 90% tych co zaczynało. Z 10-ciu procent, które pozostały: 2-3 osoby zaczną siedzieć na kanale bo sama gra im się znudzi, inni zaczną zajmować się szefowaniem klanem itd. Kolejni staną się tylko imionami na liście członków i przestaną przychodzić na bn. Tych, którzy dotrwają i będą się dalej rozwijać z danego „rocznika” będzie może 2-3. Ale będą to tylko jednostki najbardziej pracowite i wytrwałe. Przetrwają tylko najlepsze jednostki aby być w stanie wygrywać. Trzeba się z tym pogodzić, że coś wspaniałego można zrobić ale na to potrzeba wiele czasu i wyprutych żył. Należy być systematycznym, pracowitym i nigdy nie spoczywać na laurach. Przetrwają tylko najwytrwalsi. Tylko Ci, którzy są w stanie pokonać kryzysy, przegrane duele i zmotywować się do robienia dalszych małych kroczków naprzód osiągną chwałę. Wierzę, że właśnie Wy-wojownicy klanu Czarnych Smoków podołacie temu wszystkiemu i nigdy się nie złamiecie bo to co tu wszystko zostało spisane, jest spisane dla Was.

NA CZYM POLEGA DUEL, CZYLI ODCZYTAJ, DOSTOSUJ, WYGRAJ!



Z czasem, po wielu walkach doszedłem do wniosku a raczej zauważyłem, że duel to tak naprawdę trzy żelazne zasady które współgrają ze sobą. Ważne aby potrafić doskonale operować tymi żelaznymi regułami. Problem polega na tym, że ja mam swoje podejście do duela a inni ludzie swoje. Przedstawię teraz tu schemat mojego sposobu gry. Ja od zawsze grałem w odpowiedzi na to co robi przeciwnik. Nigdy nie wychodziłem na arenę i po prostu nie robiłem tego co do mnie należy choć wiem, że większość tak właśnie robi. Ja z kolei zawsze czekałem na pierwszy ruch przeciwnika i na niego odpowiadałem. Schemat wygląda tak:

I Odczytaj
Przyglądam się temu co robi przeciwnik, jakiej używa techniki, co lubi a czego nie, co kombinuje. Staram się zawsze analizować i wyciągać wnioski.

II Dostosuj
W odpowiedzi na to co robi przeciwnik dobieram takie „kontrstrategie” odpowiednie dla strategii, których przeciwnik używa.

III
Staram się je zastosować jak najefektywniej tak aby wygrywać walki

Ma to swoje plusy i minusy. Plusem na pewno jest to, że taki ogólny schemat gry uelastycznia mnie bo potrafię wygrać z każdym typem zawodnika bo zawsze się dostosowuję do tego co on prezentuje. Minusem jest to, że każdemu graczowi wydaje się, że gram ciągle tak samo – bo i przeciwnik gra tak samo. Problem jest w tym, że w ten sposób można popaść w schemat – nie dobrze jest ciągle tam samo grać z kimś. Zatem ja zawsze gram w pewien specyficzny sposób zależny od tego z kim gram i jak on gra. Zawodnik X może mi zarzucić, że z nim ciągle gram powoli i ospale i zna mnie tylko z tej strony. Gram z nim tak bo to jest skuteczne, a np. z zawodnikiem Y, na którego dobrym sposobem jest dynamizm i ciągłe ataki gram na zupełnie innych zasadach i on mi nigdy niczego nie zarzuci.

Wierze, że i każdy z was ma jakiś swój sposób na duele i może jest nawet podobny do mojego. Ja z kolei nigdy pierwszy nie robiłem tego co do mnie należy. Jakkolwiek nie gralibyście dueli to najważniejsze jest aby mieć zaufanie do swojej strategii i do umiejętności. Osobiście mi się wydaję, że im dłużej wygrywałem tym byłem bardziej nie do zabicia. Kolejne zwycięstwo potwierdzało to, że mój tok myślenia jest po prostu efektywny i to zwiększało moje zaufanie do mych umiejętności co z kolei procentowało większą pewnością siebie, mniejszym stresem i w końcu kolejnymi zwycięstwami. Każdy musi znaleźć swój „złoty środek” na duele, może on być różny u różnych graczy-ważne aby był skuteczny. Tylko to się liczy. Żołnierz nie ma za zadanie dawaniu przykładu, żołnierz ma po prostu być efektywnym zabijaką i zawsze tylko taką zasadą się kierowałem.

BŁĘDY NAIWNOŚCI



Na każdego młodego wojownika w miarę wprawnego w tym co robi, oprócz kryzysów i przegranych walk czeka jeszcze jedna pułapka. Po 3-4 miesiącach woj. zaczyna już kłaść część przeciwników, zaczyna się lekkie kozakowanie, wojownik dostaję się do jakiegoś klanu i tu zaczyna się problem. Najgorszy jest ten moment rozprężenia gdy wydaje się nam, że jesteśmy już kimś. Przestajemy trenować, siedzimy na kanale szydząc z n00biaków jacy to oni są ciency a my jacy dobrzy w te klocki itd. Itd. Każdy to zna z codzienności na BN. Te „obrastanie tłuszczem” to jedna z największych pułapek jaka czeka na wojownika. Połowa przestanie się rozwijać, inni z nich zaczną wszystkich pouczać i gadać niestworzone bzdury. Potem w jakiś sposób okazuje się jak są ciency, nie mogą się z tym pogodzić i popadają w kompletną stagnację. Po prostu nie wiedzą jak dużo jeszcze nie wiedzą. Dla mnie gra wojownikiem taka prawdziwa, gdzie zacząłem w ogóle coś rozumieć zamiast kierować się przeczuciem zaczęła się może po roku lub półtora. Tak naprawdę nawet to co piszę teraz dla was, to jest szara przeciętność. To jest tabliczka mnożenia tylko, że na ciut wyższym poziomie. Przed wami jest jeszcze tak wiele a za wami jeszcze tak niewiele. Młody wojowniku zapytaj się swojego doświadczonego kolegi jak to jest naprawdę. Oczywiście zawarte tu informacje pozwolą Ci pokonywać przeciwników i to myślę, że całkiem nieźle. Chodzi jednak o cos więcej. Te poczucie swojej jeszcze małej wiedzy i wielka pokora przyjdą z czasem. Na pewno i wy czujecie, jaka mimo wszystko jest jeszcze przepaść pomiędzy wami a takimi naprawdę wymiatającymi wojownikami. Przychodzi taki moment w życiu każdego wojownika, że wydaję się iż można przenieść góry, że umiem wszystko a potem przychodzi duel z naprawdę kimś doświadczonym i zaprawionym w bojach i wtedy dostaniecie jak obuchem w głowę. Ważne aby w wojowniku zawsze tliła się pokora i świadomość tego, że można więcej i lepiej. Jeszcze dużo przed Tobą wojowniku – uczymy się przez całe życie.

Starsi gracze i wojownicy! Niech wasze doświadczenie spłynie na młodych wojowników i zawsze wychowujcie ich w poczuciu pokory i szacunku do tego, co kto umie. Nie można dopuścić aby młody wojownik widział początek drogi jako jej koniec

WYMÓWKI



Niezbędne jest jeszcze aby młodzi wojownicy zrozumieli jedną ważną rzecz. Często młodym się wydaje, że są nieomylni. Powstają wymówki, wyjaśnienia i nieporozumienia. Wojownik w tym względzie nie powinien być dużym zadziorem. Trzeba błędy dostrzegać w sobie i tylko sobie stawiać pytania. Należy doskonalić SIĘ a nie krytykować całe otoczenie sobie nie zarzucając niczego. Najważniejsze jest skupienie na sobie i poszukiwanie rzeczy, które można udoskonalić. Tak naprawdę 90% przegranych dueli przegrywamy z własnych błędów a nie dlatego, że ktoś świńsko zagrał. Samodoskonalenie i pokora – to dwie zasady, które powinna nam wszystkim przyświecać.

Na tych to słowach kończy się Tom Drugi naszego spotkania ze światem miecza i dueli. Poświęćcie wiele czasu na samodoskonalenie i na treningi. Bądźcie wytrwali i nigdy nie dajcie się zniechęcić do grania dueli i walki o uszy. Chwała należy do Was.

Ciąg dalszy nastąpi w Tomie III...